Był człowiek, który napisał coś zaskakującego na mojej stronie na Facebooku. Myślę, że to był komentarz w odpowiedzi na bloga o gniewie i przemocy domowej.
Zdawał się sugerować, że męski gniew jest często winą kobiet. Że jego dziewczyny „doprowadziły go do szaleństwa”.
Po nieuczciwym ataku strumieniowym ze strony niektórych moich innych zwolenników zerowej tolerancji, pomyślałem więcej o oświadczeniu tego człowieka.
Czasami wydaje się, że intymny partner może wywołać w nas rzeczy, których nikt inny nie potrafi.
Możemy mieć cudowny dzień, działając ze spokojną, publiczną osobowością, a gdy tylko wracamy do domu, nasz kochanek mówi lub robi coś, co „doprowadza nas do szału”.
Uwielbiamy rzucać słowami w stylu pop-psyche, takimi jak: „On jest biernie agresywny”, „Celowo mnie pobudza” lub „Wstrzykuje mi własną złość”.
Odpowiedź brzmi tak. W 1946 psychoanalityczka Melanie Klein ukuła termin „identyfikacja projekcyjna”.
W kategoriach laika identyfikacja projekcyjna wygląda tak: jedna osoba fałszywie wierzy, że jej partner jest zły, wadliwy lub w jakiś sposób słaby.
Jeśli trwa to wystarczająco długo, a partnerzy są uwikłani (czytaj: nikt nie pamięta, czyj jest problem), źle osądzony partner zaczyna zachowywać się w sposób, który odzwierciedla fałszywą ocenę.
Szczególnie narażone są na to osoby o słabym poczuciu siebie i niskiej samoocenie.
„Poznanie własnego kawałka w
każdy konflikt może pomóż nam się rozwijać.”
Największym problemem z identyfikacją projekcyjną jest to, że cały bałagan dzieje się ze świadomości obu partnerów.
Co gorsza, ludzie, którzy lubią projektować i ludzie, którzy przyjmują swoje projekcje, często przyciągają się nawzajem.
Kiedy się spotykają, nieświadomie ściskają dłoń i obiecują, że wpakują się w tak emocjonalną plątaninę.
Oczywiście, jeśli podejrzewasz, że jesteś w takim związku, najpierw musisz zająć się profesjonalną terapią.
Jeśli prognozy nie są zbyt ekstremalne i oboje partnerzy chcą pracować nad związkiem, terapia par może zadziałać.
Ale jeśli związek zamienił się w przemoc emocjonalną, a nawet przemoc, niestety jedyną drogą jest rozstanie i spędzenie czasu na terapii, pracując nad własnym kawałkiem w traumatycznej więzi.
Ważne jest, aby pamiętać, że nikt nie może sprawić, że oszalejesz, ale mogą rozpalić szaleństwo, które już w tobie żyje.
I to jest kawałek, który potrzebuje delikatnej, czułej opieki w gabinecie terapeuty.
Znajomość własnego kawałka w każdym konflikcie w związku może pomóc nam wyrosnąć na współczujących, troskliwych ludzi.
Czy kiedykolwiek doświadczyłeś „choroby przenoszonej emocjonalnie”? Jak to przezwyciężyłeś?